Pocztówkowy Singapur – jak zwiedzać z dzieckiem? Spacerując!

Tak, tak, ta kopuła jest w Singapurze, w Gardens by the Bay

Chociaż to miejska dżungla równie dobrze mogłaby posłużyć jako tło dla przygód bohaterów dziecięcych historii (już takie napisałam i wydałam w książce o Singapurze: „Hej, Singapur! Mela Melulu w Mieście Lwa”.) W którym innym mieście znajdziesz połączenie ryby z lwem, który pluje wartkim strumieniem wody, stalowe „tańczące” w rytm muzyki drzewa czy zraszane tajemniczą mgiełką kopuły z tropikalną roślinnością? Gdy do tego dodamy kosmiczne kształty budynków, pokaz laserów na oparach białego dymu oraz lewitującego bobasa myślę, że to całkiem niezła mieszkanka idealnie poruszająca wyobraźnię. Każdego. Bez względu na wiek.

O Singapurze właśnie w tym artykule.

Singapur nocą. Marina Bay - widok z Marina Sands Hotel.

Singapur jest zazwyczaj krótkim przystankiem pomiędzy lotami w dalsze części świata. Biegnie się zazwyczaj przez niego, wybierając co bardziej smakowite kąski. Nam udało się być ciut dłużej. Nie śpieszyło się nam. Przed nami był rok w drodze po świecie. Dlatego Singapur schodziliśmy wzdłuż i wszerz. Nie biegiem, nie truchcikiem, a bardziej w żółwim spacerowym tempie. Z tego względu niektóre miejsca miały przed nami swoje podwójne premiery: w dzień i w nocy. Zobaczyliśmy ten pocztówkowy Singapur z wszelkimi symbolami miasta, które składają się na miejską dżunglę oraz tę część Singapuru,w której można z łatwością zapomnieć, że w ogóle się w nim jest (np. Ogrody Botaniczne czy poszczególne dzielnice).
W tej części wpisu chodźcie z nami na spacer po pocztówkowym Singapurze. Zapraszamy! I weźcie ze sobą koniecznie dzieciaki.

To co zaczynamy? Singapur z dzieckiem

Właśnie od tego miejsca z widokiem na hotel Marina Bay Sands oraz ArtScience Museum w kształcie kwiatu lotosu. I w sumie tylko od Waszej inwencji zależy, w którą stronę pójdziecie i tak trzeba zrobić kółeczko, żeby obejść zatokę. My poszliśmy w lewo:)

O każdej porze dnia i nocy. Robi wrażenie.

 

Betonowo, miejsko, szklanie, czysto i... duszno. Ale mimo tego, jakoś tak przyjemnie.

Tę typowo miejską przestrzeń można zobaczyć w jeden, dwa dni. Jak najbardziej. Trzeba tylko dobrze to zaplanować, ponieważ w godzinach wieczornych odbywają się pokazy (jakie, o tym za chwilę). Trochę się schodzicie, trzeba mieć dobre tempo, ale jest to do zrobienia.
My się wałęsaliśmy. Siedząc, patrząc, spędzając na pewno więcej czasu niż potrzeba. A biorąc pod uwagę, że Melka lubi zatrzymać się przy wszystkim, zbaczać i chodzić zygzakiem, wcale nam nie przeszkadzało, że nie musimy się śpieszyć.

Trasa nie jest skomplikowana. Długa, ale wszystko układa się jak po sznureczku. Cały teren, choć olbrzymi skupia się wokół Marina Bay – tam będą zapewne Wasze poszczególne przystanki. Można iść albo człapać. Myśmy człapali, ciągle się zatrzymując po drodze, ponieważ Marina Bay wygląda z każdej perspektywy inaczej i ciągle zachwyca.
Fakt, jest betonowo, bez drzew i duszno. Ale wystarczy się porozglądać, zadrzeć głowę, przysiąść nad brzegiem i zdać sobie sprawę, że jest się pośrodku miejskiej dżungli tak niesamowitej, tak poukładanej i tak zadziwiającej, że sprawia to przyjemność.

 

Moja książka dla dzieci o Singapurze

Książka dla dzieci - Singapur

Jeżeli dzieciaki chciałyby wyruszyć w podróż do Singapuru jeszcze zanim wsiądziecie do samolotu, to zapraszam w podróż z Gangiem Melulu:) w książce dla dzieci: „Hej, Singapur! Mela Melulu w Mieście Lwa”
Bohaterowie tej książki byli zachwyceni magicznym Singapurem:) i… całkiem nieźle się tam bawili mimo, że zafundowałam ich kilka chwil zgrozy. Czy zaprzyjaźnią się z Merlionem?:)
Sprawdź!
Moja książka o Singapurze – dla dzieci! Trzecia z serii o Meli Melulu. Wcześniejsze dzieją się w Sri Lance oraz w Krainie Melulu. Wydaję je sama i mam wielki plan, by napisać przygody we wszystkich miejscach, w których byliśmy podczas 2-letniej drogi dookoła świata.

 
 
 

Merlion, pół lew pół ryba – posąg, który otwiera ludziom usta (serio:)

A to sprawca całego zamieszania

Psychologia tłumu, albo podążanie za tym, co robią wszyscy naokoło? Istne szaleństwo. W Singapurze wystarczy przejść się pod Merliona i spokojnie usiąść, by zobaczyć jak powstają zduplikowane zdjęcia tego samego posągu i z tym samym gestem i wyrazem twarzy. 95% ludzi otwiera usta i połyka, to co wypluje Merlion. Uwielbiam obserwować zachowania ludzi. Ich starania, by dobrze "połknąć" strumień wody były przezabawne. Bo to sztuka tak się wykadrować, żeby spasowało. A gdy jeszcze robi się w tym czasie selfie - to już jest wyższy poziom wtajemniczenia. Nie chcę nikogo narażać na śmieszność, dlatego ukryłam oczy ludzi. Chciałam pokazać Wam zjawisko, które występuje codziennie pod Merlionem z udziałem setek ludzi. Oczywiście, że my też zrobiliśmy sobie zdjęcia z Merlionem, ale nie miałam tyle samozaparcia, co inni, więc powstało nudne, przewidywalne zdjęcie portretowe:).

 

Oczywiście Melę bardziej niż zjawiska społeczne interesowała historia Merliona. Posłuchajcie, ponieważ ktoś musiał bardzo dobrze wymyślić tę legendę, by złożyła się w całość: łba lwa połączonego z rybim (a może syrenim?) ogonem.

Merlion otwierający ludziom usta

Gdyby nie odważny Malajaski książę Sang Nila Utama, żeglując po morzach nie odkrył pewnej wyspy, na której spotkał olbrzymiego lwa, pewnie nie byłoby dzisiaj Singapuru. Tak przynajmniej podaje legenda, a wiadomo, że legend się nie lekceważy, nawet gdyby mało miały wspólnego z rzeczywistością (sic!) A to z tego względu, że na tych terenach nie odnotowano w rzeczywistości występowania lwów. No ale dobrze, nie psujmy zabawy. Książę i lew znaleźli nić porozumienia i żadnemu z nich nie przyszło do głowy, by rzucić się sobie do gardeł. Sang ogłosił, że na wyspie zbuduje miasto Singapura, którego nazwa oznacza Miasto Lwa. A rybi ogon? No cóż. Jako symbol małej wioski rybackiej. Mimo całego splendoru, bogactwa i wielkości, jest to odniesienie do skromnych korzeni. Przyjemna opowiastka, trochę uproszczona, ale to dobry początek dla większej historii.

 

Książka dla dzieci o Singapurze

Jedna z 84 stron książki o Singapurze

Pytań w tej książce "Hej, Singapur! Mela Melulu w Mieście Lwa" jest więcej:)
Czy żelazne superdrzewa potrafią tańczyć? Co takiego dzieje się w banku nasion z ogrodzie botanicznym?
Czy w Singapurze bobasy lewitują? O co chodzi z kolorowym domkiem, mostem w kształcie DNA i salą koncertową w kształcie duriana? Jaka przygoda spotka bohaterów w Ogrodach nad Zatoką?
Dlaczego nie można jeść durianów na ulicach? I czy bohaterowie odnajdą pradziadka Pratutuja - legendarnego podróżnika?
Czeka super przygoda z Melą Melulu!

 

Poskręcany most - Helix Bridge

Helix Bridge z lotu ptaka, a dokładnie z hotelu Marina Bay Sands.

Kolejny most prowadzący do kompleksu Marina Bay to Helix Bridge. Świeci każdego dnia inaczej!

Nawiązuje do budowy DNA. Co kilkanaście metrów są na nim tarasy widokowe, pozwalające co rusz złapać inną perspektywę zatoki. Tym mostem się nie przechodzi:) Jego się zwiedza, wchodzi w zaułki i na każdy taras widokowy. Zarezerwujcie sobie trochę czasu, bo wciąga. Jest potężny, ale z lotu ptaka na tle innych elementów Singapuru wydaje się maleństwem (to ten czerwony wąż) .

Bogaty, przeogromny żyrandol z instalacją poniżej

 

Gdy już przejdziecie przez most, są dwa wyjścia: albo skręcić do ArtScience Museum, czyli muzeum w kształcie lotosu albo do galerii. ArtScience Museum zostawiliśmy sobie na kolejny raz. Po coś trzeba tam wrócić:)
Natomiast galeria jak galeria. Sklepy, food court, nawet podziemna rzeczka jest i cuda wianki. Jednak jedno miejsce, jest bardzo ciekawe, technologicznie i tak po miejsku oddziałujące na zmysły. Instalacja z olbrzymim żyrandolem, pod którym znajduje się ekran, czuły na ruch i dotyk.

- Eee - powiecie - znamy to. Tak, zgadza się, to nie pierwszyzna, ale w takich rozmiarach i z tak autentycznymi obrazami, które zmieniają się, gdy się poruszysz, jeszcze nie widziałam. Jeżeli dzieciaki marudzą, że za długo chodzicie, zawsze jest plan awaryjny. Nam zadziałał.
Oderwanie na kilkadziesiąt minut od widoków i miejskiej dżungli i można spacerować dalej, bo tak naprawdę największe "wow" jeszcze przed nami.

 

Marina Bay Sands - nie tylko hotel

Ponad dachami

Na chwilę cofnijcie się proszę do początku tego artykułu. Na samą górę. Deska surfingowa na trzech kolumnach (tylko to przychodzi mi na dany moment do głowy). To tylko albo aż hotel, który zawładnął singapurskim krajobrazem i razem z innymi bryłami tworzy ten niezwykły obrazek.
Już nie chodzi o to, jaki on jest luksusowy i jakie są tam w środku cuda-wianki. Najbardziej spektakularny jest jednak widok z niego - a dokładniej z pokładu obserwacyjnego Sands SkyPark Observation Deck - to ta końcówka wychodząca poza kolumny. Teraz możecie obejrzeć wszystko to, co obeszliście z lotu ptaka. Wszystko w zasięgu wzroku.

 

Miasto jest doskonale rozświetlone i naprawdę warto pojawić się tam wraz z zachodzącym słońcem aż do całkowitych ciemności (chociaż tych nie będzie z powodu miliona świateł). Wjazd na Marina Bay Sands jest płatny i najlepiej bilety kupić online. Czeka was jeszcze odstanie w kolejce i fruu, by zobaczyć jeden z najlepszych miejskich widoków.

I jeszcze trochę bajkowej magii na koniec dnia - Spectra Show

Spectra - Light&Water Show

Przed Marina Bay Hotel codziennie odbywają się pokazy fontann i laserów, których tłem jest ściana dymna. Spectra - Light& Water Show. Wracaliśmy dwa razy na pokaz, a trzeci raz widzieliśmy go z tarasu widokowego, czyli pokładu statku na szczycie Marina Bay hotel. To naprawdę niezłe widowisko. Ciary. Ale też doskonałe zakończenie dnia. Nie wiem, jak bardzo byłoby się odpornym na takie widowiska, tło stworzone z dzielnicy biznesowej i jej drapaczy chmur pozostaje niezmiennie olśniewające.

 

Jestem pewna, że padacie z nóg:) Nie będę was ciągnęła dalej tego samego dnia. Ale jeżeli macie jeszcze kolejny dzień w Singapurze, koniecznie pójdźcie do parku za hotelem i do Gardens by the Bay oraz obu kopuł skrywających kwiaty i drzewa świata oraz miniaturkę (chociaż to naprawdę duża miniaturka) amazońskiej dżungli.

 

Hmmm... taka singapurska dżungla miejska to ja rozumiem.

O lewitującym bobasie, ogrodach i "tańczących" żelaznych drzewach w jednym z kolejnych wpisów. Stay tuned!


Kilka być może przydatnych faktów:

  • Nawet jeśli niebo nad Singapurem jest zachmurzone, zaopatrzcie się w duże ilości wody. Jest duszno, gorąco, a betonowe chodniki nie uławiają sprawy. Spacer wokół Marina Bay jest jakby na to nie patrzeć wymagający.
  • Uproszczona mapka Marina Bay. Trasa po SingapurzeTutaj akurat kółeczko w lewo. Ale nie trzeba robić pełnego koła. Spod hotelu Marina Bay Sands jeździ metro, ale moim zdaniem warto jeszcze przejść się kawałek i zobaczyć marinę z trochę innej perspektywy.
  • Bilety na Sand SkyPark Observation Deck kupowaliśmy online, bodajże dzień wcześniej. Do odbioru były w hotelu.
  • Nie pisaliśmy się na Singapore Flyer, czyli na ogromne koło młyńskie, ale widać je bardzo dobrze z każdego miejsca na marinie a także z tarasu widokowego.
  • Laserowo-fontannowe pokazy Spectra odbywają się dwa razy w ciągu wieczora. Idźcie na ten pierwszy. Dlaczego? Bo gwarantuje, że jeżeli zwiedzacie z dziećmi, będą chciały "jesce las";)

 

Zobacz wszystkie moje książki podróżnicze dla dzieci!

Pierwsza książka z serii Mela Melulu "Rozłożę cię na łopatki, Straszku!" Mela Melulu wyrusza w podróż dookoła świata" Starszek

 

Trzecia książka z serii Mela Melulu "Hej, Singapur! Mela Melulu w Mieście Lwa"

Wcześniejsze artykuły Późniejsze artykuły

Leave a comment