O tym miejscu

W tym rozdziale zazwyczaj pisze się o tym, co to za blog, dla kogo, co chce się nim osiągnąć, co ma dawać innym, i w jaki nurt się wpisuje. No cóż, gdyby się tak pokusić o jakiś sensowny opis…

Kulinarnie odpadam. Mogę wrzucać fotki lokalnego jedzenia z każdego kraju i wspierać ruch #foodporn z opisem tego, co lokalnego zjedliśmy. Jasne! Ale drugim Makłowiczem nie będę:) Niemniej spróbuję zrobić tak, by czasem pociekła ślinka.

Blog o tym, jak rzucić swoją wygodną, bezpieczną i codzienną pracę, podróżować po świecie i cieszyć się życiem? Nie, nie, nie! Przede wszystkim nie pasuje część pierwsza, ponieważ wciąż pracujemy i poświęcamy czas na prozaiczne zarabianie pieniędzy i rzucanie „wszystkiego” raczej nie wchodzi w grę. Owszem, zostawiliśmy sporą część naszego życia w Krakowie, przygotowywaliśmy się do tej podróży sporo czasu, ale to nie jest blog o tym, jak się odciąć od projektów i za oszczędności podróżować po świecie.

Blog parentingowy i gotowa instrukcja jak podróżować z dzieckiem? Raczej nie. Nie jesteśmy jedynymi podróżującymi rodzicami i daleko mi do poradnictwa w tych kwestiach. Chociaż mały stwór o imieniu Mela jest nieodłącznym elementem tej podróży i jak bym nie kombinowała, to z tej historii się nie wymiksuje. Będzie się pojawiał tu i ówdzie. Najczęściej jako słodki i czasem prześmieszny dodatek do zdjęć, żeby Was samymi krajobrazami nie zarzucać.

Wszystko pięknie i ładnie? „Sfotoszopowane”, podkręcone, by pokazać bijące po oczach szczęście i piękno? To nie o to chodzi. Świat jest piękny i czasem można rozpłakać się ze wzruszenia w jego zapierających dech zakątkach, ale będzie też o rzeczach, które nie są miłe dla oka, bo nie zawsze jest kolorowo.

Backpackersi? Ten etap mamy już za sobą. Jak zrobić to najtaniej? Nie na tym nam zależy. Komfort, wygoda i bezpieczeństwo to nasze minimum. Na bogato? No też nie do końca. Zawsze w ramach zdrowego rozsądku, chociaż są momenty, w których napraaaaawdę się rozpieszczamy.

Luksusową szafiarką nie zostanę. Wzięliśmy tylko 3 podręczne walizki, wózek i siebie. Ciuchów trochę mamy, ale takich, które sprawdzają się w warunkach ciepła. W każdym razie nasz outfit będzie się mocno powtarzał:)

I jeszcze jedno nie. Nie będzie tu tekstów i tytułów pod SEO i wyszukiwarki typu: 10 rzeczy, które trzeba zobaczyć na Penangu, 82,5 plaży w Tajlandii, 823 rzeczy, które trzeba zrobić w Dubaju. To nie jest przewodnik (których jest cała masa) ani generator bezsensowych klików (zachęcam do spojrzenia na tekst Anny Alboth, po przeczytaniu którego krzyknęłam: „W samo sedno!”).


To o czym jest właściwie ten kawałek miejsca w Internecie?

Jesteśmy my i historie, a raczej jedna wielka historia o tym, jak podczas rocznej podróży spełniamy nasze marzenia i uczymy naszego dziecka świata i ludzi. To eksperyment na życiu. Obrót o 180 stopni. Zmiana nawyków, strefy bezpieczeństwa, codziennych zmagań na trochę inny system funkcjonowania. 

Chcesz dowiedzieć się więcej? Kliknij w nas.

Przed samą podróżą otrzymałam banalnie prostą, ale cenną radę (Ania, dzięki!) I ta myśl towarzyszy mi kiedykolwiek nie jest różowo.

Czasem nie mamy wpływu na to, co się dzieje, ale możemy mieć wpływ na to co zrobimy i jak się zachowamy, by znaleźć moment, oddech, uderzenie serca, by podjąć słuszną decyzję.

Simple living, slow life i zdobywanie doświadczeń. Historie małe i duże. Ale bez szufladek i kategorii, czym ten blog ma być. Jest inspiracja – jest tekst i są zdjęcia. Jak ktoś polubi, to czyta. Na luzie. Bez presji. Kropka.

No to fruuuu!
Zobaczmy, co przyniesie ten eksperyment!

Jeszcze kilka być może przydatnych faktów

  • Wyruszyliśmy 20 października 2018r. z Katowic, zostawiając nasze dotychczasowe życie w Krakowie. Nie będzie nas minimum rok.

  • Nie jesteśmy sami. Podróżuje z nami Mela – 4,5 latka – nasza córka. A to „trochę”:) zmienia rzeczywistość.

  • Spakowaliśmy się w 3 walizki podręczne (!!) i dołożyliśmy wózek, który ratuje nas na długich trasach. Tak, nie pomyliłam się w powyższym zdaniu. Podręczne, nie nadawane. Każda nie więcej niż 10 kg. Wbrew pozorom mieści się w nich mnóstwo rzeczy. Wszystko „ponad mnóstwo” można kupić i zużyć wtedy, kiedy jest potrzebne.

  • Uciekamy przed zimą –  jak to moi znajomi z pracy określili: „rok bez kaloryfera – Kasia opowiada jak zamierza to przetrwać”;) O wiele bardziej smutny powód jest taki, że chcemy podarować sobie rok bez przekroczeń norm czystości powietrza, które w Krakowie są na porządku dziennym. W tym roku nie będzie zimy i nie będzie smogu.

  • Pierwszy miesiąc zaplanowaliśmy przed wyjazdem. Reszta się planuje w trakcie podróży. Pytanie „gdzie będziecie np. 14 kwietnia?” niestety pozostanie bez odpowiedzi, ponieważ jeszcze tego nie wiemy. Jeszcze.


 

 

 

Leave a comment