Ciepło, cieplej, Abu Dhabi!
Pierwsze dni w nowej rzeczywistości, z nowym trybem życia i funkcjonowania. Sam początek. Myśl o tym, że przed nami przynajmniej rok życia w podróży jest nieznośnie abstrakcyjna. A przecież zaczyna być naszą rzeczywistością. I wcale nie wydaje się być zła.

Widok na Corniche Bay i Al Lulu Island (ależ mi się ta nazwa podoba!) z naszego nowego tymczasowego domu.
Jest inna. Wymagająca na swój sposób. Momentami zaskakująca i zmuszająca do szybkich decyzji. I na każdym jej etapie trzeba brać pod uwagę, to, że jest z nami Melka. Ale o takiej marzyliśmy przez wiele, wiele lat. Trzy, dwa jeden start! Czas zacząć spełniać marzenie! Gdzie na początek? Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Dlaczego ZEA i dlaczego Abu Dhabi?
Nie kryje się za tą decyzją jakaś wielka filozofia.
Nie chcieliśmy przelecieć wprost do Azji. Zanim się tam znajdziemy minie jeszcze miesiąc. Akurat gdy w północnej części zacznie się klarować pogoda i zacznie być bardziej sucho. A po drodze przecież jest tyle pięknych miejsc! Emiraty wydawały się być na wyciągnięcie ręki. Po stosunkowo krótkim 5,5-godzinnym locie.
Polecieliśmy do Dubaju, bezpośrednim lotem z Katowic. Znaną trasą, ponieważ prawie dokładnie rok temu testowaliśmy ją już z wtedy 3,5 – letnią Melką. Dubaj został wtedy przemierzony wzdłuż i wszerz. Mimo naszego oczarowania i zachłyśnięcia się nim, zdecydowaliśmy, że atrakcje i miejsca, które ominęliśmy wtedy z uwagi na to, że Melka była jeszcze za mała, są dla niej wciąż „za dorosłe”. Stwierdziliśmy też, że i tak wrócimy jeszcze kiedyś do Dubaju podczas którejś mroźnej, polskiej zimy. Stąd wybór padł na Abu Dhabi. Nie tracąc czasu (choć paradoksalnie na przemieszczanie się mamy go dużo) od razu z lotniska przejechaliśmy do stołecznego Abu Dhabi.
Miejska dżungla z pasmem plaż i parków
Mimo tego, że lato w Polsce w tym roku nas rozpieściło i było nadzwyczaj ciepłe i długie, chcieliśmy zacząć od popołudniowej plaży, by złapać kilka październikowych promieni słońca. Do plaży nie doszliśmy. Nie w dzień. Po drodze wzdłuż promenady ciągnie się park za parkiem: Recreation Park, Formal Park, Lake Park, Urban Park i Family Park.
Każdy z nich jest inny. I w każdym z nich są nowoczesne i kolorowe place zabaw, jeziorko, tereny zielone, labirynty z krzewów, siłownie na powietrzu, fontanny oraz... koty. Tego z Melką nie dało się ominąć. Ale przynajmniej ćwiczymy z nią liczenie do 40-stu.
A, że zmrok w październiku zapada o 18:00 na plażę wjechaliśmy już tylko po to, by poczuć piasek między palcami: 30 stopni, już ciemno, ciepły wiatr i szum fal. Melka dostała zadanie przebiegnięcia kilku długości po plaży. To jest jedno z jej ulubionych zajęć. Okrzyk: „superstrzała!” i biegnie. W drodze powrotnej grzecznie zasnęła w wózku. Po to między innymi jest nam potrzebny wózek, by korzystać z ciepłych wieczorów, a nie ciągnąć za sobą zmęczonego 4-latka.
Na plażę Corniche wracaliśmy kilkakrotnie. Mimowolnie wplatając ją w czasem spontaniczny plan dnia. Najprzyjemniejsze były momenty, gdy już kończył się dzień, a ciepły wiatr sprawiał, że za nic nie chciało się wracać.
Czego nie można robić na plaży w Abu Dhabi?
Wiedzieliśmy, że publicznie nie można okazywać sobie uczuć, że nie wolno odstawiać głośnych wybryków w wodzie, że opalanie topless nie wchodzi w grę, że po zachodzie słońca nie wolno nawet kawałkiem stopy wejść do morza, ale całkowicie zaskoczyło nas, gdy na plaży wyciągnęłam aparat, by zrobić swojemu dziecku radosne zdjęcia i zaraz podszedł ratownik, informując, że nie mogę go użyć.
Co ciekawe, mogłam używać komórki – jak najbardziej, ale aparat jest zabroniony. W kolejny dzień zwyczajnie się zapomniałam i odruchowo wyciągnęłam aparat, gdy mała stała zamyślona (to naprawdę nie zdarza się często!) i patrzyła w stronę zachodzącego słońca. Szybko przekonałam się, że nie była to ani jakaś fanaberia strażnika, ani jego ponury żart – reakcja na mój aparat była natychmiastowa. Zapytałam, o co chodzi. Odpowiedź trochę zaskoczyła. Przy aparacie fotograficznym istnieje ryzyko, że mogę zrobić zdjęcie komuś innemu w tle i... w ogóle to taka jest zasada. No więc zdjęcia na plaży były robione komórką. Zgodnie z zasadą. Pytanie retoryczne, czy komórką nie da się uchwycić kogoś w tle, nawet przypadkowo...?
Czasem bez konkretnego planu, z rzuconymi porannie pomysłami, gdzie się udać i co zobaczyć.
Całe nasze Abu Dhabi takie było: trochę flegmatyczne, ale jednocześnie brakowało wciąż czasu. Trochę zadumane, ale jednocześnie skupione na oswajaniu nowej myśli i nowego trybu życia. Nowy tryb oznaczał ogarnięcie wszystkich przyziemnych spraw związanych z tymczasowym pobytem w innym kraju, byciu rodzicem 24/7 bez przedszkolnego wspomagania oraz zorganizowaniu w 100% pracy zdalnej, która działa się po zaśnięciu stwora.
Ogromne zmęczenie wszystkim, co działo się przed wyjazdem, wzięło górę nad eksploratorskimi zapędami. Owszem pojawiło się kilka wypadów tematycznych, o czym w innych postach, ale te 9 dni w Abu Dhabi polegało na cieszeniu się ciepłem pod koniec października (oj, bardzo dużym ciepłem) i myślą, że to wszystko się zaczęło...
![]() |
![]() |
Leave a comment