Playa de Abama, Teneryfa – przyjemne odizolowanie
To jeden z tych szybkich wpisów w ramach serii: „Przyjemniaste Miejsca na Teneryfie”. Te miejsca, w które wybieraliśmy się w ciągu naszego półrocznego życia na wyspie, a które sprawiły, że tak dobrze się nam myśli o Teneryfie.
Playa de Abama. Przyjemna z całą pewnością. Już od samego patrzenia na to zdjęcie, nabieram ponownie ochoty, by tam pojechać. Może dlatego, że jeszcze kameralna i sprawiająca wrażenie bardzo przytulnego miejsca? O ile o plaży można napisać, że jest przytulna, to ta daje jednak poczucie przyjemnego odizolowania i przytulności.
Jest też specyficzna jak na Teneryfę. Nie ma na niej ciemnego piasku wulkanicznego. Nie ciągnie się kilometrami, przechodząc w kolejną i kolejną zatokę. To tak naprawdę to dosyć mały zaułek otoczony skałami i klifami, na których z jednej strony ciągną się plantacje bananów, a z drugiej są tereny pięciogwiazdkowego hotelu Ritz Carlton Beach Resort.
Tak, plaża jest położona w bezpośredniej bliskości hotelu, ale nie jest w żadnym wypadku zarezerwowana tylko dla jego gości. O tym, jak się do niej dostać na samym dole w: „Kilku być może przydatnych faktach”.
Co w niej lubimy?
To, że woda ma turkusowy kolor, przypominający nam o wielu rajskich plażach na drugiej półkuli, którymi zachłystywaliśmy się podczas naszej ponadrocznej podróży dookoła świata. I to, że ma żółty gruboziarnisty piasek (to całkiem normalne na plażach, ale na Teneryfie chodzi się i wyleguje raczej na ciemnym wulkanicznym piasku). I to, że popołudniami słońce wchodzi wprost do oceanu, więc piękne zachody słońca gwarantowane. Nie odstrasza nawet schodzenie do niej po wielu schodkach. Można przynajmniej poćwiczyć mięśnie po słodkim lenistwie.
Foto z wagonikiem: K.KozakiewiczPodróż w przeszłość
To nie nasze nowe odkrycie (zresztą, kto teraz odkrywa, raczej dociera do miejsc, gdzie inni już byli). Na Playa Abama trafiliśmy w 2016 roku, w czasie jednych o wiele za krótkich wakacji na Teneryfie. Czas leci. Mela rośnie, ale nasze gusta się nie zmieniły. Wracamy niezmiennie na tę plażę. Dla porządku dodam, że mamy końcówkę 2019 :).
Playa de Abama ma dosyć łagodne zejście do wody (przyjazne dzieciakom), jest chroniona od wielkich fal naturalnymi falochronami, a zaraz obok można znaleźć naturalne skalne baseny.
Druga twarz Abamy
Jej druga część (trzeba przejść mały kawałek) to już skały, ale bardzo przyjemne miejsce do wałęsania się. Miejsce do słuchania rozbijających się fal. Ze względu na to, że do plaży nie prowadzi bezpośredni zjazd z autostrady, tylko trzeba trochę się nakręcić, by do niej dojechać, nie jest jeszcze tak bardzo zatłoczona (oczywiście, bardziej w weekendy).
Jest do dyspozycji hotelu, w którym jeden basen przypada tylko na kilka domków, więc nie tak dużo osób na nią zjeżdża.
Można odnaleźć niej spokój, a tego namiętnie szukaliśmy na Teneryfie.
Ten moment, którego wam życzę
Ten moment. Gdy praca się na tyle uspokoiła się na tyle, że w piątek można było sobie na niego pozwolić. Gdy Melka znajduje chwilę, żeby nie biegać, nie budować, nie udawać potwora, nie szukać krabików, nie przelewać i nie przesypywać, tylko przytulić się i popatrzeć na zachód słońca. Spokój. Na Playa de Abama można odpłynąć. Szczególna chwila. Nie często mamy ujęcia w trójkę.
I jeszcze żeby tak nostalgicznie i sentymentalnie się nie zrobiło.
Na pytanie: "Czy Ty na plaży masz na sobie wełniany sweter??"
Odpowiadam: "Yyyyy, no mam. Ale ma dziury, całkiem przewiewne dziury😁 A na Teneryfie w grudniu, gdy słońce schodzi do oceanu , to migusiem robi się zimniej."
No dobra... Nie ma co się tłumaczyć. Po prostu nie ma większego zmarzlucha niż ja. Nawet gdy inni siedzą roznegliżowani😆 I to wszystko tłumaczy, czemu przez cały rok w podróży goniliśmy lato i porę suchą po całym świecie, a potem uciekaliśmy przed zimą i zakotwiczyliśmy na Teneryfie. No tak mam.
A wy jakie macie sposoby na chłodek? Inne niż ucieczka i wełniany sweter?
Czy Playa de Abama byłaby dla Was miejscem, gdzie można zakotwiczyć? Widzielibyście się na niej?
Kilka być może przydatnych faktów:
- Najważniejszą sprawą jest chyba tutaj dojście do plaży.
To nie jest plaża z promenadą, położona zaraz przy drodze, czy z prostym zjazdem z autostrady.Tak jak wspominałam leży poniżej klifów, na których jest ogromny teren hotelowy, ale plaża jest publiczna. Jeżeli dojeżdżacie samochodem (inaczej nie próbowaliśmy), samochód zostawiacie na parkingu ogólnodostępnym i schodzicie około 10 minut chodnikiem wśród przepięknej zielni aż do krawędzi klifu.
- Na plażę zjeżdża... kolejka szynowa, ale zarezerwowana jest dla gości hotelowych, więc gdy będziecie napinać mięśnie przy zejściu krętymi schodkami, albo wspinać się nimi, możecie sobie popatrzeć. Ale to przecież dla zdrowia:)
- Dla rodziców z wózkami zamiast schodków pozostaje cztery razy dłuższa, pozakręcana, asfaltowa droga.
Zjazd to pikuś, wjazd to już wysiłek, który będziecie pamiętać. ALE! Jest jeden myk. To ten poniżej. - Na sam dół można zjechać samochodem. Ale nie wolno parkować. Zatem ciągnijcie losy. Ktoś zjeżdża z góry, zostawia ładunek (dziecko;) zabawki plażowe, ręczniki, piknik i cały ten rozgardiasz) i wjeżdża z powrotem, parkuje, potem pokonuje trasę pieszo plus schodzi schodkami. No i oczywiście powtórka na powrót z plaży. Trochę zachodu jest, ale przynajmniej "większa połowa" już wyleguje się na Abamie, a "mniejsza połowa" wyrabia łydki.
- Na samej plaży znajduje się restauracyjka hotelowa.
- Znajdźcie "dziurę" w klifach, która została zakryta ścianą z okienkiem (między innymi na zdjęciu w topie). Nie wiem do tej pory, do czego miało to zabudowanie służyć. Jeśli się tego dowiecie, dajcie koniecznie znać. Jestem bardzo ciekawa.
- Koniecznie przejdźcie się na lewo od Abamy, by zobaczyć jej "drugą twarz". Tam już nie poplażujecie, ale może uda się pobyć chwilę w samotności.
Lewe foto: T. Gębski
Leave a comment